Artur Bazak Artur Bazak
121
BLOG

Trudna lekcja polityki

Artur Bazak Artur Bazak Polityka Obserwuj notkę 38

Obóz pojednania reprezentują ludzie, którzy 40 lat temu tworzyli zręby społeczeństwa obywatelskiego. Prowadzili walkę z opresyjnym państwem, by na końcu pojednać się z jego funkcjonariuszami, ponad głowami obywateli. Dzisiaj chcą ten gest powtórzyć z Rosjanami

Państwo w niebezpieczeństwie

Wątpliwe działania polskiej prokuratury, jej uzależnienie od dobrej woli rosyjskiej strony oraz zła polityka informacyjna rządu dają powód do obaw o staranność i wyniki prowadzonego śledztwa. A mówiąc wprost, wszystko wskazuje na to, że tragedia smoleńska, której przyczyny można było wyjaśnić, gdyby obecnie rządzący mieli taką wolę, może być zapamiętana jako kłamstwo smoleńskie. Niezależnie od prawdziwości ostatecznych wyników śledztwa.

Rosjanie przez długi czas nie udostępniali nam żadnych, istotnych z punktu widzenia prowadzonego śledztwa materiałów. Nie znamy wciąż zapisu z czarnych skrzynek, czekamy na zapoznanie się strony polskiej z protokołami przesłuchań świadków, protokołami z sekcji zwłok oraz oględzinami miejsca i wraku samolotu. Kolejne przecieki medialne potwierdzają tylko „postawę petenta” polskiego rządu wobec strony rosyjskiej. Bezradność polskiego rządu, mimo pijarowych sztuczek, została w ostatnich tygodniach bezlitośnie obnażona. Tam, gdzie zawiódł polski rząd, wtargnęło państwo rosyjskie. Relacja z przesłuchania (sic!) Małgorzaty Wassermann przez Rosjan w trakcie identyfikacji ciał ofiar tragedii to wstrząsający dowód na to, że w postępowaniu rosyjskich służb nie zmieniło się od lat absolutnie nic.

Sposób, w jaki obecnie rządzący radzą sobie z największą tragedią w powojennej Polsce skłania do refleksji nad stanem naszego państwa. Każdy, komu jego los leży na sercu, musi sobie w tych dniach zadać kilka niezwykle istotnych pytań: Czy polski rząd dołożył wszelkich starań, aby rzeczywiście i do końca wyjaśnić przyczyny tragedii z 10 kwietnia? Czy polski rząd ponosi moralną i polityczną odpowiedzialność za to, co się stało? Jaką naukę, jako obywatele, możemy wyciągnąć z tragedii smoleńskiej? Co, jako faktyczny suweren możemy zrobić z tą wiedzą? Nie mam żadnych wątpliwości, że od odpowiedzi na te pytania zależy przyszłość naszego państwa.

Im więcej dociera do nas informacji o szczegółach śledztwa, postępowaniu rosyjskich śledczych, nie spełniających standardów zachodnich, tym większym zaufaniem nasi rządzący darzą stronę rosyjską. To o tyle dziwne, że znamy już szczegóły przesłuchań członków rodzin ofiar, wiemy o skandalicznych zaniedbaniach, jak chociażby brak odpowiedniego zabezpieczenia miejsca wypadku, po którym walają się szczątki samolotu, i jak niektórzy donoszą ciał ofiar tragedii.

Polityka zaufania w relacjach z Rosjanami, którą zadekretował i wprowadził w czyn w tych dniach rząd Donalda Tuska wygląda w praktyce tak, jak polityka miłości na krajowej scenie politycznej od przejęcia przez PO władzy w 2007 r. W polityce wewnętrznej pod powierzchnią profesjonalizmu, racjonalnych działań i odpowiedzialności za państwo, kryje się bezlitosna walka na śmierć i życie, irracjonalna nienawiść wobec największego konkurenta politycznego oraz działanie pod dyktando sondaży opinii publicznej. W stosunkach ze wschodnim sąsiadem pozór rzekomo wyjątkowo dobrych relacji przesłania przerażającą podległość i kolonialną mentalność rządzących. Na ołtarzu spokoju są w stanie wiele poświęcić, nie wyłączając znamion suwerenności państwa. Bo tak trzeba określić postępowanie strony polskiej w śledztwie, mającym wyjaśnić okoliczności tragedii z 10 kwietnia.

W śmierci naszej elity państwowej w Smoleńsku, jak w soczewce, skupia się tragedia narodu, który od co najmniej trzystu lat walczy o swoją podmiotowość w cieniu rosyjskiego imperium. W reakcji rządu ujawnia się brutalna prawda o indolencji i tchórzostwie najważniejszych przedstawicieli państwa i słabości instytucji, które powinny stać na straży jego niepodległości.

Przypomnijmy dla porządku tym, którzy nie bacząc na łzy rodzin ofiar, chcą już nas wszystkich jednać i dziękować Władimirowi Putinowi i Dmitrijowi Medwiedwiedowi, że zachowali się pierwszy raz, tak jak powinni się zachować przedstawiciele państwa, na terenie którego doszło do takiej tragedii: ponad miesiąc temu doszło do największej katastrofy lotniczej z udziałem najwyższych władz Rzeczypospolitej na terenie Rosji i w rosyjskim samolocie, który pół roku temu przeszedł w Rosji generalny remont. Wymowa tych faktów nie powinna zostać przesłonięta przez atmosferę żałoby i swoisty szantaż pojednania, jakim knebluje się usta tych, którzy podważają oficjalną wersję wydarzeń.

Przyczyny wypadku do dzisiaj nie są znane i wszystko wskazuje na to, że szybko ich nie poznamy. Paradoksalnie nie tyle za sprawą Rosjan, co strony polskiej, która nie wykazuje żadnej determinacji w śledztwie, nie korzysta z dostępnych jej uprawnień do przejęcia kontroli nad śledztwem i czeka na wyniki badan rosyjskich śledczych. Kto słuchał pierwszej konferencji naszych prokuratów, musiał przecierać oczy ze zdumienia, kiedy słyszał ciągle powtarzane zapewnienia o serdeczności Rosjan i konsekwentny brak odpowiedzi na konkretne pytania dotyczące postępów śledztwa z powodu…nieudostępnienia dokumentacji przez tych samych serdecznych Rosjan. Cześć dokumentów już trafiła w polskie ręce, ale jeżeli – jak pamiętamy – opis przyczyn zgonu w protokołach z sekcji sprowadzał się do stwierdzenia „obrażenia mnogie”, to mamy prawo podejrzewać, że jakość całej dokumentacji jest wątpliwa.

Do dzisiaj na pytanie o szczegóły śledztwa prokuratura i akredytowany przy rosyjskiej komisji Edmund Klich zapewniają nas o wielkiej otwartości strony rosyjskiej. Ale jak można zaufać Rosjanom w tak dużej sprawie, jak poprawnie prowadzone śledztwo, skoro ni potrafimy wymusić na nich nawet tak banalnej sprawy, jak zabezpieczenie miejsca katastrofy? Od paru tygodni prosi o to polski rząd, polski marszałek i wszyscy święci. I co ? I nic.

Polska podzielona

Rozbieżności dotyczące podstawowych informacji na temat katastrofy oraz niepokojące doniesienia medialne, świadczące o prowadzeniu działań mających na celu odsunięcie podejrzeń o zaniedbania ze strony rosyjskiej czy polskiego rządu oraz wyraźne suflowanie przez niektóre polskie media i rosyjskie służby wersji wydarzeń, z których ma wynikać, że za katastrofę odpowiada prezydent Lech Kaczyński i pilot składają się w bardzo nieciekawy i niepokojący obraz.

Opinia publiczna podzieliła się wyraźnie na dwa obozy: obóz wielkiego historycznego pojednania i obóz niepodległościowy.

Obóz zwolenników wielkiego historycznego pojednania - reprezentowany przez media głównego nurtu, z „Gazetą Wyborczą” na czele - nie poszukuje prawdy o wydarzeniach z 10 kwietnia. Jego przedstawiciele grają według partytury napisanej w Rosji. Ponad prawdę stawia pojednanie, nie czekając aż wszystkie okoliczności tragedii zostaną ostatecznie wyjaśnione. Media, które reprezentują ten nurt, zalewają nas przeciekami i informacjami z dziwnych źródeł, które mają na celu potwierdzić wersję wydarzeń, którą przyjęto od samego początku: to Lech Kaczyński jest pośrednio i bezpośrednio odpowiedzialny za tę katastrofę. Obciążenie tragicznie zmarłego prezydenta Polski za śmierć 95 osób to pierwszy akt wielkiego pojednania między Polakami i Rosjanami, którego wymownym symbolem była akcja zapalania zniczy na grobach radzieckich żołnierzy 9 maja oraz udział polskich żołnierzy podczas uroczystości rocznicowych zakończenia II wojny światowej na Placu Czerwonym. Wspólne czczenie historycznego „zwycięstwa nad faszyzmem” przypieczętowuje symbolicznie polsko-rosyjski sojusz części elit, który tragedia w Smoleńsku wyraźnie ujawniła.

Obóz niepodległościowy stawia sobie fundamentalny cel: wyjaśnienie do końca tego, co się stało 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku oraz umiejscowienie tego tragicznego wydarzenia w kontekście politycznym, geopolitycznym oraz planie historycznym, narodowym i religijnym Polski. Warunkiem koniecznym dyskusji o pojednaniu z Rosjanami jest według przedstawicieli tego obozu prawda o tragicznej śmierci 96 pasażerów TU-154 oraz prawda i oddanie sprawiedliwości bestialsko pomordowanym w Katyniu, Charkowie i Miednoje i w innych miejscach kaźni 70 lat wcześniej, których pamięć 96 pasażerów nieszczęsnego TU-154 chciało w imieniu całego narodu uczcić.

Obóz wielkiego historycznego pojednania reprezentują ludzie, którzy 40 lat temu tworzyli zręby antypolitycznego społeczeństwa obywatelskiego. Pod moralnymi hasłami prowadzili walkę z opresyjnym państwem, by na końcu pojednać się z jego funkcjonariuszami, ponad głowami obywateli, choć w ich imieniu. Dzisiaj chcą ten gest powtórzyć z Rosjanami. Dlatego tak ważne jest przywrócenie wagi dziedzictwa propaństwowej polityki Lecha Kaczyńskiego, która stoi na antypodach tej antypaństwowej tradycji myślenia o polityce i przywraca znaczenie suwerena, jakim jest naród.

Prawda, pamięć, pojednanie

Wszystko wskazuje na to, że nie możemy spodziewać się za wiele dobrej woli od naszych wschodnich sąsiadów, wyłączając nic nie znaczące w rzeczywistości gesty, jak przytulenie szefa polskiego rządu przez Władimira Putina na miejscu zdarzenia. Ten sam Władimir Putin, który unikał jak mógł spotkania z Lechem Kaczyńskim, żegnał jego trumnę na lotnisku w Smoleńsku. Dla każdego prawdziwego patrioty to musiał być wstrząsający obraz.

Polityka rosyjska nie jest polityką gestów, co bardzo dobrze rozumiał śp. Lech Kaczyński - w przeciwieństwie do polityków partii rządzącej, którzy polityką gestów zastąpili realną walkę o polskie interesy i polską rację stanu. Rosjanie twardo i bezwzględnie dążą do osiągnięcia swoich imperialnych celów, kosztem prawdy, suwerenności swoich sąsiadów, a nierzadko ludzkiego życia, czego dali liczne dowody. Nie możemy o tym zapomnieć! Zwłaszcza teraz, kiedy Rosjanie robią wszystko, aby odzyskać swoją dawną strefę wpływów, nie bez udziału i pomocy największych państw zachodnich Unii Europejskiej, a także za milczącym pozwoleniem swoich sąsiadów, w tym Polski.

Dzień przed katastrofą pod Smoleńskiem prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew złożył swój autograf na rurze, która stanowi pierwszy element gazociągu północnego, dając znak do rozpoczęcia jego budowy. Tydzień wcześniej rosyjski rząd w odpowiedzi na skargi krewnych polskich oficerów pomordowanych w Katyniu przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu negował mord w Katyniu, odmawiał rehabilitacji ofiar, przekonując, że nawet nie wiadomo do końca, kto strzelał, oraz sugerował, że Trybunał nie powinien zajmować się tą sprawą. Już po żałobie z kolei świat obiegła informacja o tym, że rosyjski prezydent podczas swojej wizyty na Ukrainie wspólnie z nowo wybranym prezydentem Ukrainy ustalili, że umowa o stacjonowaniu rosyjskiej Floty Czarnomorskiej na ukraińskim Krymie może zostać przedłużona nawet o 30 lat. To oraz skład delegacji państwowych na pogrzebie Pary Prezydenckiej na Wawelu pokazuje, że Polska weszła już realnie w orbitę rosyjskiej strefy wpływów.

Po 10 kwietnia ton w Rosji nieco uległ zmianie. Prezydent Rosji Miedwiediew przyznał w wypowiedzi wyemitowanej 18 kwietnia w „Wiadomościach”, że za mord w Katyniu odpowiada Stalin i jego sitwa. Co piąty Rosjanin mógł w tych dniach obejrzeć film „Katyń”. Polacy mogli widzieć autentyczne poruszenie i żal zwykłych Rosjan, którzy solidaryzowali się z naszym narodem i przepraszali za całe zło, jakiego doświadczyliśmy ze strony Rosji. Za to wszystko jesteśmy im wdzięczni, ale nie powinno to zmieniać naszego zasadniczego nastawienia wobec władz rosyjskich, które wciąż dają zbyt wiele dowodów na arogancję i kolonialne traktowanie Polaków. Złudzenia co do zmiany mentalności i polityki rosyjskiej zostawmy „wielkim” reżyserom i aktorom, którzy firmują swoimi nazwiskami obóz wielkiego historycznego pojednania.

Na pojednanie między Polską a Rosją przyjdzie czas, jeżeli poznamy całą prawdę o ludobójstwie sprzed 70 lat, tragicznym wypadku spod Smoleńska oraz kiedy rosyjskie władze zaczną nas traktować podmiotowo.

Jako obywatel Rzeczypospolitej nie życzę sobie, aby premier mojego państwa dziękował rosyjskim władzom za rzekomą przychylność, za którą nie idą żadne czyny. Jako obywatel Rzeczypospolitej żądam od władz mojego państwa, aby dołożyły wszelkich starań w celu wyjaśnienia wszystkich okoliczności katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem 10 kwietnia b.r., w której zginął Prezydent Rzeczypospolitej wraz z małżonką, duchowni, wysocy urzędnicy państwowi, parlamentarzyści, dowództwo wojsk, przedstawiciele Rodzin Katyńskich oraz obsługa samolotu. Nie życzę sobie także, aby „wielki” aktor w moim imieniu składał podziękowania Rosjanom. Pojednanie tak, ale nie za cenę prawdy. Premier Rzeczypospolitej powinien kierować się przede wszystkim lojalnością wobec swoich obywateli, dokładając nade wszystko wszelkich starań w wyjaśnienie sprawy smoleńskiej katastrofy.

Zatrute owoce postpolityki

Przedstawiciele partii rządzącej maja taką przypadłość, że pozór biorą za rzeczywistość i w konsekwencji wpadają w pułapkę takiego rozumienia polityki, która w zarządzaniu emocjami elektoratu upatruje prowadzenie realnej polityki. Tym razem jednak nastroje zwykłych obywateli oraz rządzących się rozmijają, czego PO zdaje się nie zauważać. Uległe zachowanie wobec strony rosyjskiej jest tego najlepszym przykładem: w sieci aż huczy od różnych, mniej lub bardziej uzasadnionych, teorii na temat tragicznego wydarzenia z 10 kwietnia. Od niedawna ten sam ton udzielił się wielu gazetom i mediom elektronicznym.

A rząd w najlepszym wypadku – pomijając nic nie wnoszące konferencje prasowe - pozwalał sobie na aroganckie komentarze, jak ten ministra Michała Boniego wobec inicjatywy prof. Jacka Trznadla, przewodniczącego Rady Polskiej Fundacji Katyńskiej powołania międzynarodowej komisji śledczej dla zbadania przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem. Szef doradców premiera uznał (cytuję z pamięci), że wolałby zajmować się faktami, a nie ideologią. Za skandaliczne należy również uznać słowa rzecznika rządu Pawła Grasia, który powiedział jakiś czas temu, że „każda ingerencja rządu w proces badania byłaby bardzo źle odebrana”.

Wszystkie późniejsze wystąpienia przedstawicieli najwyższych władz były poświęcone w przeważającej mierze ciągłemu podkreślaniu zaufania do Rosjan, których serdeczność i otwartość nie pozwalają naszym rządzącym zadawać kłopotliwych pytań o sposób prowadzenia śledztwa, wzbudzający podejrzenia u każdego bezstronnego obserwatora.

Narodowe rekolekcje i lekcja polityki

Jak najszybsze ustalenie sekwencji wypadków, wyjaśnienie wszystkich okoliczności katastrofy oraz zweryfikowanie każdej hipotezy na temat tego bezprecedensowego w historii powojennej Polski wypadku ( nie wyłączając zamachu) powinno stać się teraz najważniejszym celem rządu Donalda Tuska. Odnoszę wrażenie, i nie jestem w tym poczuciu osamotniony, że tak nie jest. Liczę jednak na mądrość narodu, która ujawniła się podczas dziewięciu dni żałoby na Krakowskim Przedmieściu oraz w Krakowie. 20 czerwca nastąpi czas rozliczenia. Dla niektórych może być ono dotkliwe.

Jak wielu moich przyjaciół, jestem wstrząśnięty tą wielką tragedią. Poruszony reakcją Polaków. Zasmucony postępem śledztwa i przerażony postkolonialną mentalnością naszych rządzących. Nadzieję pokładam w zwykłych ludziach, którzy wyszli na Krakowskie Przedmieście i śpiewali "Boże, coś Polskę" na krakowskim rynku.

To w naszych rękach, w rękach suwerena leży decyzja dotycząca przyszłości i losów naszego państwa. Nie dajmy sobie tego odebrać! Nie dajmy ugasić tego żaru, który kazał nam wyjść na ulice. W imię pamięci ofiar, szacunku dla państwa i troski o jego niepodległość. To wielkie słowa, wielu je wykpi, ale jak nigdy pasują one do naszej sytuacji. Ważą się losy naszego państwa, dlatego ostatnim aktem narodowych rekolekcji – jeśli nas one rzeczywiście przemieniły - powinien być przemyślany wybór kandydata, który będzie kierował się lojalnością wobec swojego państwa i swoich współobywateli, szacunkiem dla instytucji państwa, dążeniem do zbudowania silnego i nowoczesnego państwa oraz bezkompromisową obroną polskich interesów na arenie międzynarodowej. Czeka nas trudna lekcja polityki. Obyśmy jej sprostali. 
 

Teologia Polityczna

Artur Bazak
O mnie Artur Bazak

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka